WYSPA KOŚCI
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 SALA OBRAD

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Upadły Anioł
Mistrz Gry
Upadły Anioł


Liczba postów : 604
Join date : 07/10/2015

SALA OBRAD Empty
PisanieTemat: SALA OBRAD   SALA OBRAD I_icon_minitimeCzw 05 Lip 2018, 19:54

SALA OBRAD 8DVFbS3
Powrót do góry Go down
https://wyspakoscirpg.forumpolish.com
VORG
Mistrz Gry
VORG


Liczba postów : 161
Join date : 11/07/2018
Skąd : Wyspa Kości

SALA OBRAD Empty
PisanieTemat: Re: SALA OBRAD   SALA OBRAD I_icon_minitimePon 20 Sie 2018, 21:42

1 LIPCA 2017 - PIĄTEK, WIECZÓR

<--------- Komnata Vorga (SCZ) / Vorg

Szybki krokiem skierował się w kierunku komnaty, a kiedy się pojawił, od razu westchnął ciężko. Nienawidził rozmów z tymi pieprzonymi świętoszkami, ale czasami po prostu musiał się tu z nimi spotykać. Ruszył w kierunku stołu, który po chwili otoczyła delikatna, jasna poświata i usiadł na jednym z wysokich, zdobionych krzeseł. W jednej chwili rzucił księgę obok i położył dłonie na kamiennym blacie, zamykając oczy.
- *Ostendite vos coelestia numina, testor vobis vertere consilia - wypowiedział cicho i opadł na oparcie fotela, rozsiadając się jak król na włościach. Wciąż myślał o tym, co przed chwilą stało się w komnacie, jednak szybko oczyścił umysł. Musiał go oczyścić przed tą rozmową.
Nie minęło kilka sekund, jak płomień znajdujący się w centrum stołu zapłonął wściekle. Vorg siedział zupełnie niewzruszony, z głową podpartą na dłoni i wpatrywał się w ogień beznamiętnym wzrokiem, uderzając palcami o podłokietnik. Obiecał sobie, że będzie cierpliwy.
- Czego od nas chcesz i dlaczego nas wzywasz? - Z ognia buchnął kolejny płomień, który po chwili przemienił się w anielską istotę, a tuż za nią pojawiło się dwie kolejne postaci. Zdematerializowały się obok stołu i zajęły miejsce na krzesłach.
- Nudzi mi się, herbatki chciałem się z wami napić. - Zesłaniec spojrzał na najwyższego z trójki świętoszków znudzonym wzrokiem. Anioł nie odpowiedział. - Dobrze wiecie dlatego tu jesteście i liczyliście się z tym, że was wezwę, więc nie rozumiem tych dziwnych pytań za każdym razem kiedy się zjawiacie. Ale do rzeczy. Pytanie numer jeden brzmi: Dlaczego nie skontaktowaliście się ze mną zaraz po tym, kiedy na MOJEJ wyspie zaczęły dziać się te pieprzone anomalie? Dobrze zrozumieliście, na MOJEJ, bo przypominam, że ja tu rządzę. I będę to przypominał za każdym razem, kiedy się spotykamy. Słucham więc, skąd ten brak reakcji?
- Mamy na głowie o wiele poważniejsze sprawy niż anomalie na wyspie. To twoja wyspa, jak sam przed chwilą podkreśliłeś, powinieneś zająć się tym osobiście, czyż nie?
Vorg zamruczał coś pod nosem i podrapał się po głowie, prostując się na krześle. Nie podobało mu się, to co właśnie usłyszał, bo oczekiwał bardziej konkretniejszej odpowiedzi.
- Zapytam grzecznie jeszcze raz. Co się dzieje na wyspie? Nie mogę namierzyć źródła tych anomalii, a chciałbym to zakończyć jak najszybciej.
- Bo widocznie tak chciała natura, zesłańcze. I tak chciało przeznaczenie - odezwał się drugi z aniołów. - Być może nie będziesz miał żadnego wpływu na to, co się wokół ciebie stanie.
Zesłaniec walnął pięścią w kamienny stół i spojrzał rozognionym wzrokiem na swoich rozmówców.
- Skończcie pierdolić o jakiejś naturze i przeznaczeniu, bo przysięgam, że znowu wrócicie we dwójkę! - ryknął, mierząc ich morderczym spojrzeniem.
- Dobrze wiesz zesłańcze - odezwał się ze spokojem trzeci. - Że tym razem kara cię nie ominie. Jeśli tylko któryś z nas zginie, dostaniesz to na co sobie zasłużyłeś.
- Dobrze wiecie, że mam w dupie wasze kary, a z zasadami liczę się tylko dlatego, bo nie mam innego wyjścia. Nie możecie mnie tu ukarać, do nieba nie mam wstępu, a na ziemię nie zejdę, bo nie mam potrzeby. Mówcie co się dzieje, bo zaraz nakarmię któregoś z was jego własnymi jelitami!
Vorg ponownie opadł na fotel i marszcząc czoło, rozsiadł się wygodnie, uderzając palcami o podłokietnik.
- Nie wysuwaj gróźb w naszym kierunku - odezwał się pierwszy i największy z aniołów. Jego białe jak śnieg pióra, mieniły się jakby ktoś obsypał je bardzo drobnym brokatem. - Nie tędy droga. W gniewie niczego nie osiągniesz i nie wymusisz.
- No cóż - zaczął Zesłaniec. - Gdybym faktycznie się zdenerwował i wymordował każdego z was, faktycznie niczego bym się nie dowiedział. - Położył otwartą dłoń na blacie, wpatrując się na długie szpony wysuwające mu się z palców. - Dobrze wiecie, że to było tylko łagodne ostrzeżenie. I dobrze wiecie, że nie zadaję tego samego pytania po raz czwarty. Dlatego zapytam po raz ostatni... Co się dzieje na mojej wyspie? - Rozejrzał się po aniołach, obserwując ich reakcję na to jak jeden z jego szponów, drążył w betonie niewielką dziurę.
Przez chwilę na sali panowała kompletna cisza, przerywana jedynie strzelaniem ognia w palenisku.
- Zło ogarnia ludzki świat - odezwał się nagle drugi z aniołów.
Vorg uniósł brew i spojrzał spod byka na tego, który się odezwał.
- A to jakaś nowość? - zapytał, uśmiechając się kpiąco. - Konkrety. Chcę konkretów, a nie jakiegoś bajdurzenia o ludzkim świecie pełnym zła. Takie rzeczy możecie opowiadać małym aniołkom jako bajkę przed snem, mnie one nie ruszają i przede wszystkim nie mają nic wspólnego z wyspą.
- Sabat czarownic i magów. Ogromny sabat, pełen doświadczonych osób - odezwał się trzeci. - Część twoich synów mieszkająca na ziemi jest zagrożona, podobnie jak cała rasa alfarów. Przeznaczenie zaczyna się dopełniać.
- Przeznaczenie... - mruknął. - Zostawcie to i mówcie, co tam się dzieje. Chcę wiedzieć co w takim razie zagraża moim synom i alfarom. - Wyprostował się i oparł łokcie na blacie, splatając ze sobą palce dłoni.
- Wiesz co magowie zafundowali alfarce, która jest źródłem. To samo chcą zrobić reszcie tej delikatnej rasy jak i twoim synom.
- Do kurwy nędzy, czy wy sobie ze mnie kpicie?! - warknął w złości, przerywając wypowiedź jednego z nich. - Mam uwierzyć, że to wszystko się spełni, a jest to wina przeznaczenia?!
- Jeden z twoich synów, był zamknięty w piwnicy przez ponad dziewięćdziesiąt lat - wszedł mu w słowo anioł. - Trzymała go wiedźma z tego samego sabatu, który więził białowłosą alfarkę. Wszystkich łączy jeden sabat. I wszyscy chcą tego samego.
- Więc co to takiego, czego chcą? Żebym podrzynał im gardła i patrzył jak się wykrwawiają? - Uderzył pięściami w stół, a jego oczy znów zrobiły się czerwone. - Mówcie kurwa mać, albo zejdę na ziemię i zrobię tam taką rzeź, że morze czerwone to przy tym pestka!
Jeden z aniołów, spojrzał porozumiewawczo na swoich współbratymców, którzy przytaknęli skinieniem głów z aprobatą.
- Chcą twojej śmierci. I pierwszej niewinnej istoty, owocu twych lędźwi.
Vorg przez chwilę przypatrywał się swym rozmówcom w zamyśleniu, a myślał teraz wyjątkowo intensywnie. Niewinnej istoty? Jego... Córki? Czy on dobrze usłyszał? Że niby z kim miałby ją mieć?
- Od tysiącleci ktoś ciągle pragnie mojej śmierci i jak dotąd nikt tego pragnienia nie spełnił. A co do drugiej części zdania... - Spojrzał na zgromadzonych i zmarszczył czoło. - Ta niewinna istota, o której mówicie, nigdy się nie urodzi - dodał powoli i ze spokojem, który nagle zagościł w jego głosie. - Co zrobią ci rządni mojej śmierci magowie? - zapytał z wyczuwalną kpiną w głosie, obserwując badawczo reakcję aniołów.
- Nie zmienisz przeznaczenia, zesłańcze. Oni mają swoje sposoby, by przyspieszyć narodziny twej pierworodnej. Ta która ci przeznaczona, zajdzie w ciążę jeśli tylko jej tkniesz i będzie to jedyna córka jaką będziesz miał. Potem umrzesz.
Demon westchnął ciężko, kiedy znów usłyszał o przeznaczeniu i swojej śmierci. Naprawdę miał już dość tego biadolenia.
- Co chcą osiągnąć ci zniewieściali druidzi? Bo zakładam, że moja córka jest im do czegoś potrzebna? - zapytał, starając się wyciągnąć jak najwięcej informacji, zanim trafi go szlag. - I kolejne pytanie, którego nie chciałbym powtarzać... Kto mi tą córkę da? - Przez myśl przeszła mu pewna piękna kobieta, jednak szybko uznał, że to cholernie niedorzeczne.
- Ta kobieta jest już na wyspie. Będzie cię kusić i szybko osiągnie swój cel, tylko po to by urodzić ci córkę. A potem przyjdzie sabat i ją zabierze. Wezmą jej krew, połączą Wyspę Kości ze światem zewnętrznym, a ty zginiesz na dobre, pociągając za sobą wszystko co stworzyłeś. Zginą Ymirzy i wszyscy ich potomkowie. Alfary będą służyć magom, a pióra z odciętych skrzydeł twych synów, posłużą jako potężny składnik do stworzenia zaklęcia nieśmiertelności. Nieodwracalnego w skutkach, nie do zatrzymania przez nas. Świat zginie, zesłańcze. Przeznaczenie musi się wypełnić.
Vorg chodził w kółko, a w głowie wciąż dźwięczały mu słowa anioła. Krew, śmierć, samotność, gniew, zagłada. Po raz pierwszy czuł się niepewnie, mimo że nie do końca wierzył w to, co słyszał. Musiał wiedzieć więcej!
- Przeznaczenie... - powtórzył, zatrzymując się nagle i opierając ręce na rantach kamiennego stołu. - Cały czas w kółko to powtarzacie. Być może ja nie dam rady zmienić przeznaczenia, ale inni mogą to zrobić! - ryknął, zaciskając dłonie tak mocno, że aż odłamał spory kawałek kamienia. Czuł jak rośnie w nim wściekłość.
Jeden z aniołów wstał od stołu i również zaczął się przechadzać. Zesłaniec obserwował go wściekle czerwonymi oczyma. Grube, czarne żyły pokryły większą część jego twarzy, sprawiając, że wyglądał teraz jak sam szatan.
- Sabat który planuje przejąć twoją córkę, wziął i to pod uwagę - powiedział anioł, zatrzymując się tuż za Vorgiem.
- Planować to oni sobie mogą, ale głębokość dołów do których ich pośmiertnie wrzucę jeśli się tu zjawią... Chyba nie sądzicie, że dam się powalić, magia tych druidzkich kurew na mnie nie działa i działać nie będzie, nawet jak otoczy mnie cała setka i zacznie klątwy egipskie odprawiać... - warknął, po czym gwałtownie odwrócił się za siebie. - Co jeszcze macie mi do powiedzenia? - zapytał, stając twarzą w twarz ze swoim rozmówcą.
Dwójka aniołów siedzących na krzesłach, z przestrachem przypatrywała się napiętej sytuacji, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej niebezpieczna, gdyż Vorg wydawał się być cholernie rozsierdzony opowieściami, które mu fundowali.
- Nic więcej. - Krótka odpowiedź padła z ust tego, który stał twarz w twarz ze wściekłym Zesłańcem.
- I nie macie zamiaru zrobić nic z przepowiednią, którą mi zafundowaliście..? - Vorg zrobił krok w przód, wysuwając z ust długie kły. - Będziecie teraz siedzieć na swoich wyniosłych dupach i czekać, aż spłodzę swoją córkę z zupełnie nieznaną mi kobietą? - Zacisnął pięść, a kawałek kamiennego stołu, który wciąż trzymał w ręku, rozkruszył się w drobny pył.
- Powiedzieliśmy już, że ta kobieta jest na wyspie. Na dodatek jest bardzo blisko ciebie, bo właściwie takie jest jej zadanie. Uwieść cię i doprowadzić do zagłady. A naszym obowiązkiem jest jedynie wydawanie ci nakazów, których i tak nie raczysz wypełniać, dlatego nie kiwniemy palcem. Wyspa Kości tak naprawdę nie jest twoja, ona należy do nas, a ty jesteś tylko kimś, kto ma za zadanie pilnować tu porządku - odpowiedział ze spokojem anioł, choć gdy się dobrze przyjrzeć, można było zauważyć, że nerwowo przełyka ślinę. - A przepowiednia... spełni się, czy tego chcesz czy nie. I pochłonie ciebie, całą twoją przeklętą rodzinę i nienarodzone dzieci twoich synów.
Vorg nie wytrzymał. W jednej sekundzie chwycił rozmówcę za kark, z każdą chwilą coraz bardziej zaciskając na nim swą szponiastą łapę.
- Więc wy tego chcecie... - syknął mu do ucha. - Chcecie mnie pogrążyć, bo nie jestem wam tak posłuszny jak byście tego chcieli. Jestem wam wrzodem na dupach, bo rządzę po swojemu i nie liczę się z waszym zdaniem, dlatego trzeba mnie zamienić, prawda? - Bardziej stwierdzał niż pytał, a wysuwające się z palców długie szpony zaczęły się wbijać w skórę szyi anielskiego osobnika.
Siedzący jak dotąd aniołowie zerwali się z miejsc lecz nie odważyli się podejść. Patrzyli na to, co się działo, zastanawiając się, co po prawdzie powinni zrobić i czy warto ryzykować swoje życia.
- Mamy już kogoś na twoje miejsce, zesłańcze! - odezwał jeden z nich. - Kogoś, kto przywróci tę wyspę do czasów świetności. Kogoś, kto nie będzie kpił sobie z anielskiego prawa!
- Dla was liczy się tylko wasze prawo! - ryknął tak głośno, że ściany aż zadrżały. Przyciągnął swego rozmówcę i z impetem wbił kły w jego szyję. Krew siknęła jak z fontanny, a krzyk anielskiej istoty wypełnił całą komnatę.
Kiedy trysnęła krew, obydwa anioły od razu rzuciły się do ucieczki. Vorg wysunął w ich kierunku rękę i zacisnął dłoń w pięść, sprawiając, że płomień, przez który jasnowłose istoty wracały do swojego świata, całkowicie zgasł. Rzucił wyssane z krwi ciało na ziemię i skierował wściekłe spojrzenie na pozostałą dwójkę. Wolno odwrócił się w ich kierunku, ocierając twarz przedramieniem, po czym zacisnął dłonie w pięści.
- **Maledicta creatura... - mruknął kierując się w stronę aniołów. Kiedy tylko znalazł się przy nich, chwycił je za szyje i podniósł wysoko do góry, sprawiając, że ich nogi zawisły w powietrzu. - Nie oddam wam wyspy. Zbyt dużo cennego czasu poświęciłem temu miejscu, byście mogli mi tak zwyczajnie odebrać władzę... - Zacisnął palce na ich krtaniach, sprawiając, że zaczęli się dusić. - A teraz... - Nagle płomień w palenisku z powrotem zapłonął. - Wrócicie do siebie. Ale pod taką postacią, jaką ja sobie zażyczę... - dodał i jednym zaklęciem sprawił, że ciała obydwu osobników zaczęły się palić. Odwrócił głowę w kierunku wyjścia, wsłuchując się w okrzyki bólu jak w najpiękniejszą melodię dla jego uszu. Czując smród spalonej skóry, wrzucił ich wprost w płomień, w którym zniknęły wraz z buchnięciem ognia i zamknął oczy, starając się opanować rozszalałe emocje. Miał zupełny mętlik w głowie, który niczego nie ułatwiał, choć poparcie tutejszych magów, nieco go uspokoiło. Westchnął ciężko, przecierając twarz z zakrzepłej krwi i spojrzał na martwego anioła.
- Upomną się o ciebie... - powiedział jakby do siebie. - I na pewno kiedyś każą mi to odpokutować - dodał, przez kolejne kilkanaście sekund zastanawiając się co powinien zrobić. - Ale to jeszcze zdecydowanie nie teraz. - Ostatni raz skierował wzrok na kamienny stół i od razu ruszył do wyjścia.

----------------> Komnata Vorga (SCZ)

* Pokażcie się niebiańskie istoty, wzywam was byście się na obradach stawili
* przeklęte istoty
Powrót do góry Go down
 
SALA OBRAD
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» SALA TRONOWA
» SALA BALOWA

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
WYSPA KOŚCI :: STARA CZESC ZAMKU-
Skocz do: